sobota, 24 listopada 2012

Wróciłam

Wróciłam. Z nadzieją, że na dobre (i na złe). Miesiące nudności minęły, a zastąpiły je miesiące innych dolegliwości ciążowych. To straszne, ale jedną z nich był wstręt (tak jest, WSTRĘT) do jakichkolwiek prac z jakąkolwiek włóczką. Z ciążami tak bywa... Na szczęście już mi przeszło i znowu śnię o krosnach i włóczkach - dosłownie :-). Teraz nowa córcia leży w kołysce i próbuje głużyć (miód na me uszy), a starsze potomstwo ładnie samo się sobą zajmuje, choć niekoniecznie zgodnie z prośbami mamy. Sądzimy z mężem, że już wszyscy są "w domu" ;-). Doba skurczyła mi się okropnie i nie wyobrażam sobie jak to będzie, gdy przyjdzie mi wrócić do pracy. Bogu dzięki, mam jeszcze kilka miesięcy. Może jak się w końcu dobrze zorganizuję, to uda mi się wygospodarować kilka godzin dziennie dla siebie, a właściwie dla mojego krosna. Życząc sobie zatem, aby tak właśnie się stało, ogłaszam: wróciłam i jestem żądna tkackich doznań :-D